Mizofonia
Zapewne mało kto lubi, gdy osoba obok nas ciągle mlaska, nieświadomie chrząka czy pociąga nosem. Są jednak ludzie, którzy wręcz nie mogą tego znieść i czują pewnego rodzaju nienawiść do dźwięku. Stwierdza się u nich wówczas chorobę, która jest zwana mizofonią – syndromem selektywnej wrażliwości dźwiękowej. Niestety póki co, jest ona w pełni nieuleczalna, więc chorzy muszą się po prostu nauczyć z nią żyć. Chory na mizofonię jest przeczulony tylko na wybrane dźwięki, a gdy te dotrą do jego uszu, to zarówno umysł jak i ciało mogą zareagować w bardzo gwałtowny sposób. Doznają wówczas silnie negatywnych doznań, które są mieszaniną złości i lęku, często niemożliwych do opanowania.
Największe spustoszenie emocjonalne w głowach mizofoników wywołują powszechne dźwięki o niskim natężeniu, których źródłem są inni ludzie. Choć zapewne i nas denerwują wszelakie odgłosy przeżuwania czy chrząkania to jesteśmy w stanie powstrzymać naszą reakcję i ewentualnie zwrócić danemu osobnikowi uwagę. Jednak chorzy na mizofonię tego nie potrafią, a często problem jest tak wielki, że nie mogą oni nawet wytrzymać zwyczajnego oddechu drugiej osoby. Trzeba przyznać, że życie z takim człowiekiem może być bardzo skomplikowane, gdyż po prostu niektóre dźwięki są naturalne i konieczne do prawidłowego funkcjonowania organizmu. W takich momentach często daną osobę się izoluje, szczególnie podczas posiłków, bądź też je ona wraz z innymi, lecz z słuchawkami na uszach, po to, by oddzielić ją od świata dźwięków fizjologicznych.
Ciągle prowadzone są badania mające na celu dogłębne poznanie tematu, natomiast opierając się na już istniejących przesłankach możemy się domyślać, że osoby cierpiące na mizofonię mają zaburzone funkcjonowanie struktur odpowiedzialnych za regulację naszego szeroko pojmowania życia emocjonalnego. Jest to choroba psychofizyczna i podejmuje się już pierwsze kroki do jej wyleczenia, niemniej jednak terapia będzie zależała od konkretnego pacjenta. By wyzbyć się u mizofonika negatywnych reakcji na poszczególne dźwięki lekarze wspomogą się terapią poznawczą i technikami relaksacyjnymi. Ich celem jest wzmocnienie najważniejszego obszaru mózgowego, czyli kory przedczołowej, gdyż to właśnie ona u przeciętnego Kowalskiego jest odpowiedzialna za kontrolę nad układem regulującym nasze emocje.
4 komentarze
Fascynujące!:) Znam osoby, które nie lubię dźwięku obcinanych paznokci, przeciągania paznokciami po tablicy do pisania czy drapania się po głowie ale nie wyobrażam sobie fizycznej reakcji na coś takiego:) z jednej strony brzmi to zabawnie ale gdy postawię się w roli takiej osoby to aż przechodzą mnie ciarki!
Jest to choroba straszna. Cierpię na nią od 50 lat. Dopiero kilka miesięcy temu dowiedziałam się, że to choroba, a nie dziwactwa.
Choroba ta odsunęła mnie od normalnego funkcjonowania w społeczeństwie, w rodzinie. Stworzyła ogromne poczucie winy i nienormalności. Nie ma na nią lekarstwa. Zdaję sobie sprawę, że jestem uciążliwa, ale nie mogę na to nic poradzić. Dlatego chowam się coraz bardziej w głąb swojego ograniczonego świata.
Doskonale Panią rozumiem.
Ze zdumieniem odkryłem całkiem niedawno, że (A) nie jestem wariatem (choć tu akurat zdania są podzielone…), (B) nie jestem jedynym człowiekiem, który na to cierpi, w końcu (C) draństwo ma naukową nazwę i jest oficjalnie rozpoznawane przez lekarzy. Szkoda tylko, że nie da się tego skutecznie (i permanentnie) wyleczyć. Można co najwyżej łagodzić skutki.