Następny artykuł serii – Konfrontacje #2
Nie ma co się oszukiwać, ludzie nie lubią konfrontacji. Obawiają się, że zamiast rozwiązać dany problem, sytuacja tylko się pogorszy. Tak bardzo zależy nam na opinii i pozostanie w dobrych relacjach z innymi, że rzadko podejmujemy to ryzyko wejścia w konfrontację, gdyż zwyczajnie boimy się. Czego? Powodów może być wiele. Nie chcemy zostać niezrozumiani czy odrzuceni, nie chcemy ranić uczuć drugiej osoby, a równocześnie obawiamy się jego wybuchu i momentu, w którym zostaniemy postawieni pod ścianą i nie będziemy wiedzieli jak się zachować. A wreszcie sen z powiek ściąga nam wizja tego, że w toku wydarzeń okaże się, że to my byliśmy problemem…
Jednak trzeba sobie zdać sprawę z tego, że nierozwiązany problem, który cały czas pulsuje nam z tyłu głowy może się okazać jeszcze bardziej brzemienny w skutki, niż otwarta konfrontacja. Zwlekanie i odkładanie trudnej rozmowy z dnia na dzień spowoduje jedynie to, że dylemat będzie rósł i z czasem coraz trudniej będzie nam zacząć działać.
Być może spotkaliście się z pewnym znanym trickiem, stosowanym często przez pracodawców, managerów w stosunku do swoich podwładnych, o nazwie „kanapka”. Polega on na tym, że chcąc przekazać jakąś mało pozytywną informację drugiej osobie niejako „zamykamy” ją pomiędzy dwie inne dobre. Przykład: „Widzę, że masz dobry dzień, bo świetnie ci idzie. Zwróć tylko uwagę na twoje poranne zadanie, bo jest w nim dużo błędów. Na pewno szybko sobie z tym poradzisz”. Działa? I tak i nie. Z jednej strony jest to pewne obejście tej jakże trudnej sytuacji, w którym musimy kogoś skrytykować, a z drugiej łatwo wpaść w pułapkę bezrefleksyjnego powtarzania tego schematu. I w końcu dochodzi do sytuacji, gdzie pracownicy gdy tylko usłyszą jakiś komplement, od razu kładą uszy po sobie, bo wiedzą, że zaraz usłyszą coś nieprzyjemnego. Trudno jest bowiem odpowiednio wyważyć te proporcje pomiędzy pochwałą a naganą.
Co jeszcze przeszkadza nam w prawidłowym przebiegu konfrontacji? Zbytnie przewidywanie zdarzeń, słów czyli „pisanie w myślach scenariuszy”. Żywo rozmyślając o tym, co powie i jak się zachowa druga osoba, nakręcamy spiralę negatywnych emocji, a w wyniku czego stajemy do rozmowy całkowicie wzburzeni i pejoratywnie nastawieni. Jest to błędne koło, gdyż w tej sytuacji często działamy nieracjonalnie i nie uzyskujemy tego, na czym nam zależy.
Równie częstym błędem jest brak umiejętności przekazania konkretnej informacji, na której nam zależy. Tak bardzo chcemy chronić własną osobę, by nie została odebrana negatywnie, że zamiast określenia jasno o co nam chodzi, zaczynamy najzwyczajniej w świecie owijać w bawełnę i problem omawiać „dookoła”. W efekcie czego dana osoba zupełnie nie ma pojęcia co chcemy jej przekazać, a my zaczynamy się plątać jeszcze bardziej.
Niejednokrotnie spotykamy na swojej drodze ludzi, którzy za maską jakiegoś tam argumentu przez całe życie unikają trudnych sytuacji i ciężkich rozmów twarzą w twarz. Niektórzy są święcie przekonani, że jakakolwiek krytyka mogła by ich złamać, ponieważ są po prostu za mało odporni i nie chcą słyszeć żadnych negatywnych słów pod swoim adresem. Dlatego właśnie zręcznie omijają niewygodne dla nich tematy, przez co nie rozwijają się, mają problemy w utrzymywaniu relacji z innymi, często zmieniają pracę i są po prostu niezadowoleni ze swojego życia. Niewypowiedziane słowa i tłumione emocje wcale nie są dobrym rozwiązaniem. Powodują w nas rosnącą frustrację, kumulują stres i popychają do coraz to mniej rozsądnych decyzji…