Edukacja seksualna
W ostatnich latach słowo gender nabrało niebywałego rozpędu codziennie podkręcanego dodatkowo przez mass media. Każdy kto tylko może, wypowiada się na ten temat, niezależnie od swojego stanu wiedzy na ten temat. Również politycy, socjolodzy, psycholodzy debatują na ten temat, ale jednocześnie jest on poruszany w sferze życia duchownego oraz w kręgu edukacji. Należy się przede wszystkim zastanowić nad aspektem wychowawczym owego fenomenu, gdyż ludzie dorośli mają już swoje doświadczenia życiowe, świadomość konsekwencji swoich wyborów, a co za tym idzie – wolną wolę, natomiast w obliczu tak silnie propagowanych haseł dotyczących równouprawnienia, dziecko może czuć się zagubione i, co paradoksalne – pozbawione możliwości wyboru, chociaż idea była całkiem odwrotna! W sytuacji, w której to państwo chce decydować za dzieci i ich rodziców, czy na zajęciach przedszkolnych będą odbywać się zajęcia dotyczące tematyki: edukacja seksualna, nie można chyba mówić o jakiejkolwiek swobodzie decydowania. Wyobraźcie sobie państwo niedojrzały jeszcze umysł dziecka, które i tak już przytłoczone zbyt dużą ilością informacji, dostanie ponadto nowy zastrzyk emocji w postaci ideologii gender. Jak w tym wszystkim się odnajdzie? No dobrze, ale o co właściwie chodzi? Być może przydałaby się edukacja seksualna?
Gender mainstreaming stało się nadrzędnym celem polityki i wydawać by się mogło, że chodzi tu o szerzenie polityki równouprawnienia, jednak jak pisze socjolog Gabriele Kuby – „w ideologii genderowej chodzi o coś więcej niż tylko o równouprawnienie kobiet i mężczyzn: chodzi o równość (czyli zatarcie wszelkich różnic) poprzez „dekonstrukcję” dwubiegunowego, hierarchicznego porządku płci, tak aby osiągnąć równowartościową i równouprawnioną wielość płci.
Do „pakietu genderowego” wchodzą:
- pełne równouprawnienie, więcej: równość („substancjalna”) kobiety i mężczyzny;
- zniesienie tożsamości płciowej obu tych płci;
- zwalczanie heteroseksualnej normatywności, tzn. pełne prawne i społeczne równouprawnienie, więcej: uprzywilejowanie wszystkich nieheteroseksualnych form życia;
- aborcja, jako prawo człowieka („prawo reprodukcyjne”);
- seksualizacja dzieci i młodzieży poprzez wychowanie seksualne, jako przedmiot obowiązkowy w szkołach;
- materialne upośledzenie i pauperyzacja rodziny”[1].
Temat ten jest niebywale kontrowersyjny. Zdania ludzi są podzielone, gdyż dla jednych takie równouprawnienie jest czymś koniecznym, zaś dla innych wydaje się to przerażające i wręcz nie mieści im się w głowach. Dla mnie osobiście jest nie do pojęcia sposób, w jaki propagatorzy owej ideologii podejmują temat aborcji, jako prawa człowieka czy postulują zwiększanie świadomości seksualnej dzieci i młodzieży poprzez wychowanie seksualne (bądź edukacja seksualna) w szkołach. W swych rozważaniach pragnę się skupić na drugim aspekcie, gdyż to właśnie dzieci i młodzież stanowią przyszłość rozwijającego się świata. Zatem jeśli „genderowski chaos” opanuje totalnie nad obecną rzeczywistością, to jak będzie ona wyglądała za kilkanaście, a nawet kilka lat?
Z raportu WHO wynika, że rozwój seksualności rozpoczyna się w momencie urodzenia, dlatego edukację w tym zakresie należy rozpocząć przed czwartym rokiem życia,
a co za tym idzie – ukazać małemu dziecku różne koncepcje i modele rodziny. Tylko czy jest to poprawne, by tak młodej istocie uświadamiać, że może istnieć np. rodzina składająca się
z dwóch tatusiów i dziecka? Podobno już w tym wieku powinno się nauczyć dziecko rozpoznawania różnic w budowie ciała oraz ich nazywania. Właśnie w tym celu wyprodukowano nawet specjalne lalki edukacyjne z narządami płciowymi, ponieważ te wcześniejsze były „bezpłciowe”. Czy wprowadzanie takich metod na przedmiot: edukacja seksualna, nie jest łamaniem prawa do wychowania, które przede wszystkim należy do rodziców? Na to pytanie powinien sobie odpowiedzieć każdy z nas. Na wielu materiałach reportażowych można zobaczyć jak pani w przedszkolu pyta się dzieci – „a kto rozbierze laleczkę?”, na co wszystkie dzieci ochoczo się zgłaszają. Dzieci spierają się, czy jest to dziewczynka czy chłopiec, są wręcz namawiane do tego, by zdjąć lalce oprócz koszuli, również majtki. W ten sposób wzrokowo, a także poprzez dotyk zapoznają się z narządami płciowymi. Oczywiście naturalnym jest, iż w pewnym wieku dziecko samo zaczyna się interesować swoimi narządami płciowymi i nikogo to nie dziwi, przecież robi to jedynie, dlatego, że chce odkrywać i zaspokoić swoją ciekawość. Jednakże należy rozgraniczyć swobodny pęd do rozwoju i samopoznania dziecka od narzucania mu i zachęcania do poznawania rzeczy, które w danym momencie są dla niego niezrozumiałe.
Całe zamieszanie z gender w przedszkolach nie kończy się tylko na pokazywaniu lalek z narządami płciowymi, czy rysowaniu „siusiaków” i „cipuszek”, ale także na układaniu odpowiednich w tej kwestii scenariuszy zajęć. I tak oto w tych stworzonych specjalnie z myślą o ideologii gender – dziewczynki odgrywają męskie role, wcielając się np.
w odważnych rycerzy, zaś chłopcy przebierani są w sukienki, noszą peruki i stają się dziewczynkami. Nie ma nic złego w tym, że dzieci są pomysłowe, wszystkiego chcą dotknąć, spróbować, przeżyć, a zabawa ma im w tym pomóc. Niemniej jednak sytuacja, w której narzucane są im pewne modele odbiegające od normalności są już chyba przekroczeniem pewnych granic. Dodatkowo dla dzieci powyżej 10 roku życia stworzono książki – odpowiednio dla dziewczynek „Wielka księga cipek” oraz dla chłopców „Wielka księga siusiaków”, obydwie autorstwa skandynawskich twórców. Już patrząc na spis treści na myśl przychodzi tylko jedno pytanie, a mianowicie, po co dziesięcioletniemu dziecku taka książka? Czy na tym etapie rozwoju potrzebna jest mu już wiedza na temat np. „zagranicznych siusiaków”, czy też „wnętrzności na siusiaku”?
Należy się zastanowić także, czy taka edukacja seksualna na wczesnych etapach rozwojowych nie doprowadzi także do tego, że poprzez wolność wyboru wobec tego, kim się chce być, nastolatki nie zapragną przechodzić operacje zmiany płci? Chłopiec, który zechce być dziewczynką, zostanie poddany chirurgicznej operacji zmiany płci i podane zostaną mu hormony, które zapobiegną dojrzewaniu płciowemu w zgodzie z płcią biologiczną. Niestety o konsekwencjach takiego myślenia niewiele się mówi, a przecież „sztuczne” przejmowanie sposobu funkcjonowania innego niż naturalnego dla danej płci może prowadzić do kryzysu postrzegania siebie jako istoty ściśle związanej w jakąkolwiek płcią, a to wysoce niebezpieczna wizja. Kryzys tożsamości, jaki może przeżyć dana osoba może zakończyć się nawet poważnymi zaburzeniami depresyjnymi.
Wszystkie te działania sprowadzają się do przedefiniowania pojęcia małżeństwa i rodziny oraz do zatarcia różnić, a to wszystko rzekomo w imię ogólnie pojętej tolerancji. Jednak czy tolerancja wymaga mieszania dzieciom w głowach oraz niepozwalania im, by dorastały w harmonii normalnego świata, które przez tyle lat całkiem dobrze funkcjonowało w danym systemie? Z tym pytaniem Was zostawiam.
1. G.Kuby, Globalna rewolucja seksualna. Likwidacja wolności w imię wolności, wyd. HOMO DEI, s. 142.
2 komentarze
A z drugiej strony – czy zachęcanie dzieci do eksploracji własnej i przeciwnej płci faktycznie będzie prowadziło aż do tak drastycznych skutków jak zmiana płci? Mam ważenie, ze o ile jesteśmy na początku drogi „gender” o tyle też jestesmy nieufni wobec samego konstruktu jako takiego. 15 lat temu mowiliśmy podobnie o GMO, teraz jest moda na gender. Nie mam zdania w tym temacie bo i artykuł zająłby zdecydowanie więcej, gdyby jego zamiarem było wyjaśnienie tematu od początku do końca aczkolwiek wierzę, że sama ideologia nie jest zła. Jednak jak każda ma swoje „luki”
Czy faktycznie należy dać dziecku możliwość wyboru? W artykule jest jasno podkreślone, że dorośli ze swoimi doświadczeniami mogę mieć swoje zdanie, jednak co z dziećmi? Wydaje mi się, że ich psychika kształtuje się wokół ich seksualności a nie ich seksualność wokół ich psychiki, a przynajmniej w okresie, gdy rodzice uczą dzieci różnic między płciami i określonych ról społecznych. Nie wiem czy to wszystko z dobrej idei nie posunęło się zbyt daleko – z idei mającej na celu stworzenie parytetu i równości przerodziło się w szerzenie ignorancji płciowej, a nawet arogancji. Dzieci nie powinny decydować o swojej płci na podstawie kaprysu. Rzadko kiedy dorośli są w stanie przyznać się do odmiennych odczuć względem swojej płci, a co dopiero dzieci.